Slider

Chwila cierpliwości...

Zapowiedź nowych staroci

Drodzy Czytelnicy, niestety od dobrych czterech dni nie mam kiedy usiąść i na spokojnie opisać kolejny kawałek zegarkowego uniwersum. Tytułem zapowiedzi już niedługo -

LIP - francuski zegarek o niezwykłych dziejach w Rosji

LIP
Oraz Komandirskie, odsłona pierwsza z wielu


Komandirskie

Zegarek Marysi

Czy ktoś powiedział że zegarki są tylko dla mężczyzn i to dorosłych? Nie? To dobrze, bo rzecz jasna są i dla kobiet i tych w wieku przedszkolnym też. To podejście zapewnia że szykuję się do podjęcia kilku tematów z tym związanych na blogu, czyli:

  • Kiedy pierwszy zegarek
  • Zegarki i dzieci
  • Zegarki dla dzieci
Są to tematy w głównym nurcie przemysłu i marketingu zegarkowego raczej pomijane i mało można znaleźć o tym informacji a temat ciekawy.

Dziś zegarek jakiś czas temu podpatrzony na urodzinach u przyjaciół. Zegarek zabawka w formie drewniano-koralikowej bransoletki. Nie dość że cieszy oko to jeszcze prawdziwym zegarkiem jest. Że nie tyka? a kto powiedział że musi tykać?

Ma prawie wszystko co mieć musi - wskazówki i cyferki i jest okrągły i kolorowy i taki fajny - prawda Mamo?

Smaczku dodaje fakt że zegarek jest prezentem zza wschodniej granicy (jeśli dobrze pamiętam) czyli jak zawsze zegarkowe szlaki tam prowadzą.



Łucz szary

Odwiedziny w  przyzakładowym sklepie Mińskiej fabryki zegarków, na Białorusi zaowocowały kilkoma zakupami. Był już na blogu opisywany elegancki, garniturowy Łucz w kostce, dziś pora na codzienny zegarek typu casual.

Kupiłem go z kilku względów - po pierwsze był dosyć tani, po drugie koperta jest solidnie wykonana, szkiełko nie jest tworzywowe tylko szklane i jest całkiem udaną wersją codziennego zegarka. Do pełni szczęścia wyjątkowo brakuje centralnego sekundnika który by ożywiał zegarek, ale po założeniu do niego jasno oliwkowego nato wygląda całkiem w porządku.

Jak na inne modele obecnie produkowane udało się dobrać dobre proporcje koperty i koronki, problem jak zawsze pozostał w kroju indeksów, za cienkich wskazówkach i werku bez wskazówki sekundowej.

Poliot 17j w złotej kostce

Dziś wpis specjalnie dla jednego z Czytelników bloga Z Biegiem Czasu. Owego czytelnika z okolic Białegostoku zauroczyły "złote sikory" - czyli zegarki ze złotymi kopertami. Zafascynowały go poprzez kontakt z barwnymi kupcami zza wschodniej granicy, złotem w sztuce ikony i zdobnictwie cerkiewnym czy wreszcie krajobrazie dojrzewających zbóż. Zatem na blogu taki właśnie Poljot w złocie.

Nie mam takich w zbiorze dużo, zaledwie kilka egzemplarzy gdyż gustuję raczej w stali, ale specjalnie na dziś zegarek nie pozorny, na granicy tandetności, mający jednak coś w sobie takiego że go nabyłem.

Krótko - złocony Poljot w kostce, podwójny datownik, szybka zmiana daty,17-sto kamieniowy werk.

Zegarki z prostokątnymi "szkiełkami" należy wybierać czujnie gdyż bardzo trudno w wypadku zniszczenia szkiełka / tworzywa o dorobienie drugiego.

Od strony dekla można również ocenić stan zegarka, czy i jak był intensywnie użytkowany.

Połączenie niebieskiego ringu ze złotem to sprawdzony przepis kolorystyczny.

I chyba ten wzór na tarczy zadecydował o tym że dziś ten zegarek śpi spokojnie wśród innych.

MQJ - prosty submariner

MQJ to w zasadzie można powiedzieć Polskie odkrycie. Jest to zegarek stylizowany na divera, ale na stylizacji się nie skończyło - w zasadzie ma on wszelkie cechy prawdziwego divera - jak się uda egzemplarz (...) to jest wodoszczelny, koronka zakręcana, bezel obrotowy, solidne szkło i bransoleta z pełnych ogniw. 

Dla czego Polskie odkrycie? Dla tego ze jest to zegarek chiński, ale odnaleziony i spopularyzowany przez rodzimych amatorów zegarków. Jego "odkrywcy" zebrani na jednym z najciekawszych jeśli nie najciekawszym polskim  forum o zegarkach chińskich i nie tylko - Forum Chinawatches zaczęli MQJ'e sprowadzać do polski i tak to się zaczęło. Powstały rozliczne modyfikacje "mody" tego zegarka, ale mimo to jest on dalej produktem raczej niszowym, nikt się nie zajął jego dystrybucją (mimo bardzo atrakcyjnej ceny) a zegarek naprawdę wart polecenia - solidny, dobrze leży na ręku w zasadzie taki low-cost diver

Na koniec zagadka co to znaczy MQJ? Przy okazji przyznajmy jest to najsłabszy element zegarka czyli niezbyt starannie i ładnie wykonane logo, wielu użytkowników je usuwa.

Otóż MQJ to po chińsku skrót od Mei Qian Jin (美千金), a to z kolei znaczy...piękna córka w (z) bogatej rodzinie. Ot taki lingwołamek.

A teraz sam zegarek:

"Inspiracja" kultowym modelem rolexa jest, hmm... - widoczna?

Wykonanie, spasowanie detali, wykończenie powierzchni bardzo mile zaskakuje in plus.

Na szkle jest również lupka - co odważniejsi odklejają ja po lekkim i wprawnym podgrzaniu.

No i nieszczęsne logo - najsłabszy punkt tarczy.

Orient 3 Star - niebieski

Kolejny z rodziny Orientów, bardzo popularny model z serii tzw. 3 Star. Stosunkowo duża linia, czyli średnica koperty w stosunku do pokazywanych wcześniej ( z wyjątkiem Orienta SK - to prawdziwy olbrzym). Ładnie wyprofilowane uszy, z oryginalną bransoletą mamy ładne maskownice dobrze do nich dobrane. No i tarcza - z początku wydaje się  że za dużo się na niej dzieje, bowiem sam podkład tarczy ma pasy poziome z efektem szlifu słonecznego. Jednak do tego zegarka się dorasta i mimo że widziałem i "mijałem" go na aukcjach wielokrotnie, dopiero jak do mnie dotarł okazało się że praktycznie nie ma wad, jest w swojej klasie perfekcyjny. Trzeba go mieć, trzeba go nosić. Resztę stanowi materiał fotograficzny.


Orienty najlepiej się noszą na bransolecie - i w tym przypadku ta zasada się sprawdza.


Podwójny datownik i inne elementy tarczy wykonane z dbałością o szczegóły.

Na "drugiej" mieści się przycisk zmiany dni tygodna.

Widać pasy na tarczy które w zależności od padania światła się mienią.

Dzięki dobremu wyprofilowaniu, mimo sporej średnicy, na ręce leży idealnie.

Zim biały

Z rodziny Zimów będę jeszcze nie raz publikował opis jakiegoś egzemplarza -dziś na szybko, zwykły ZIM z białą tarczą w płaskiej kopercie ale typu krab/złów gdyż to specyficzne wycięcie, przejście z prostokątnej formy w uszy tak się nazywa. Całość z bardzo "smacznym" małym sekundnikiem prezentuje się naprawdę ładnie. Do tego przylegająca koronka ale wystająca ponad krawędź koperty co ułatwia nakręcanie.
Złote indeksy i biała tarcza to przepis an elegancki i czytelny zestaw

Orient na sportowo

Dawno na blogu nie było jakiegoś Orienta - mojej ulubionej ostatnio marki, a przecież pudło jest ich pełne. Zatem Orient na Sportowo.

Moim zdaniem kolejna z rzadkich wersji - nie znalazłem go w sieci i bardzo byłbym wdzięczny za jakiekolwiek uwagi gdyby ktoś dysponował archiwalnymi katalogami. Zegarek nieduży o wyjątkowo pięknej tarczy. Oprócz typowego starannego wykończenia kapitalne zestawienie kolorystyczne - podwójnego ringu i bardzo dokładnych indeksów. Całości dopełnia czerwony grot wskazówki sekundowej - rozwiązanie dziś stosowane w nowych wersjach orientów. Całość cieszy oko i ucho

Indeksy rozmieszczone z niebywałą precyzją.

Ciekawe rozwiązanie ringu z zamarkowanymi wgłębieniami.

Zegarek nabyłem z oryginalną bardzo lekką bransoleta, niestety wymaga polerowania stąd na prostej bransolecie jednak w zupełności pasującej.


Czajka z Uglicza


Gdzieś w Ugliczu.

Na zachód od Jarosławia  leży jedno z najstarszych miast powołża Uglicz. Nieduże, dziś już podupadłe było świadkiem niejednego historycznego wydarzenia. Tu miały miejsce wydarzenia które przyczyniły się do końca carskiej dynastii Rurykowiczów. Gdy znaleziono zwłoki ośmioletniego Dymitra,  młodszego syna Iwana Groźnego, z raną od noża a  pałacowe plotki i intrygi wskazują na Borysa Godunowa głównego doradcę i zausznika carskiego rozdzwania się dzwon w Tobolskim Kremlu. Złość i rozpacz po zabójstwie Dymitra  są tak silne, że miejscowi ludzie wyrywają serce owego dzwonu który zabrzmiał na trwogę, aby zamilkł na wieki. Krew się jednak rozlała i zamieszki ogarniają kraj - w Rosji rozpoczyna się czas wielkiej smuty.

Fragment przejmującej opery "Borys Godunow"

Te wydarzenia miały miejsce dawno temu  i choć odmieniły bieg historii skupimy się na wydarzeniach XX wieku jakie miały miejsce w Ugliczu i okolicach. 
Lata 30, stalinowskim rozporządzeniem zamyka się cerkwie w całym kraju. Niedaleko Uglicza wysoki sobór Św. Mikołaja w pobliskim Kalazinie władze planują zamienić na wieżę spadochronową. Jednak okazuje się że nie trzeba. Rusza bowiem projekt budowy Wołżańsko - Kamskiej kaskady hydroenergetycznej. W jej skład oprócz elektrowni wchodzić będą sztuczne jeziora zaporowe.  Takie właśnie powstaje w Kalazinie piękny sobór św. Mikołaja zostaje całkowicie zalany a do dziś można zobaczyć jak  oskarżycielsko wystaje z wody tylko dzwonnica świadcząc o zalanym mieście  - w przewodnikach nazywana jest zatopioną dzwonnicą.

Co ciekawe po upadku Związku Radzieckiego dzwonnice obsypano prowizoryczną wysepką a w 2007 odbyło się tam nabożeństwo. Mimo wszystko fale i napór wody stale podmywają resztki zabytku.


Jest rok 1934 rusza wielka budowa Uglickiej Elektrowni Wodnej, stopnia hydroenergetycznego położonego za zalanymi terenami Kalazinia, zresztą powierzchnia sztucznego jeziora jest ogromna blisko 300 Km2.

Budowa Elektrowni na Wołdze - przedsięwzięcie gigantyczne nawet i w naszych czasach.

Miasto wkracza w erę uprzemysłowienia, skalę robót można zobczyć na tym filmie propagandowym:

 

A tak wygląda elektrownia dziś:

Charakterystyczna sylwetka bloku głównego i przepustów.

Wracając do opowieści, w grudniu 1937 decyzją Rady Komisarzy Ludowych w Ugliczu powstaje fabryka zajmująca się produkcją i obróbką kamieni do celów technicznych oznaczona symbolem TTK-2. Nadciąga wojna i ogarnia wraz z planem Barbarossa Rosję. Te zakłady mechaniczne, które nie muszą być przenoszone podejmują produkcję na potrzeby wojska. Pierwsze wzmianki o produkcji zegarków w Uglickiej TTK-2 są z ok. 1940. Od 1950 już jako fabryka  zegarków produkuje równolegle z fabryką w Penzie zegarki "Zwiezda", jednak stopniowo w latach 60'tych powstają jej własne in-housowe mechanizmy. Cechuje je miniaturyzacja, więc idealnie się nadają do damskich zegarków.

To właśnie tutaj w Ugliczu mieściła się fabryka zegarków CZAJKA.

Lata świetności - największy producent damskich zegarków na ZSRR.
Osiedle mieszkaniowe dla pracowników fabryki.


W 1963 na orbicie znalazła się Walentyna Tierieszkowa tkaczka z Jarosławia. Sam Nikita Chruszczow wymyślił dla niej kryptonim do używania w łączności radiowej - "Czajka" a Uglickij Czasawoj Zawod przyjmuje go jako swoją nazwę.

W fabryce niedługo po tym zostaje opracowany maleńki bardzo elegancki mechanizm a zegarki na nim oparte na targach Expo 1966 w Lipsku zdobywają złoty medal - rozpoczyna się złoty okres. Od 1970 powstają niezwykle dekoracyjne, wręcz jubilerskie zegarki damskie z obsadzanymi bursztynami, kamieniami , ręcznie malowanie i z elementami emalii zdobniczych.

Drobne, na dobrym mechanicznym werku, ręcznie wykończone - damskie czajki.


Od 1977 wprowadzają do produkcji zegarki kwarcowe i rozwijają kolejne własne kalibry werków. Szereg wygranych konkursów w latach 80 otwiera drogę do eksportu. Zegarki z fabryki w Ugliczu są w 60% eksportowane do Niemiec, Francji, Anglii, a produkcja sięga niebotycznych 5 milionów sztuk rocznie i jako pierwsze tego typu przedsiębiorstwo w WNP dostaje certyfikat ISO.

Pracownice fabryki przy montażu czasy współczesne.
Obecna sytuacja firmy, po 2006 jest niejasna. Jedne źródła mówią że upadła - o tym by świadczyły zdjęcia przedstawiające tereny kompleksu zakładowego:

Wejście do zakładów.
 Jednak inne źródła (a nie będąc na miejscu ciężko to zweryfikować) mówią, że firma ma się świetnie - w mieście jest nawet ich sklep przyzakładowy:
Obecnie tu można nabyć produkty z logo Czajka.



Od strony kolekcjonerskiej jak wspomniałem to głównie zegarki damskie choć w cenie jest przepiękna męska czajka stadion (zbiory netgrafik)

Trudna, ale nie niemożliwa, do upolowania Czajka męska tzw. "stadion" - wersja w automacie.

Aby być w zgodzie z zielonym kolorem to zaprezentuję moją lekko steraną, wyjątkowo toporną, Czajkę - kawał porządnego zegarka.


Tarcza dotknięta wilgocią o czym świadczą plamki pleśni i lekkie odpryski.
Na ręku jednak prezentuje się zupełnie nieźle, po lewej stronie przycisk do zmiany dni tygodnia.

Lubię zegarki z nie centralnie umieszczonym logo - coś w nich jest.

Uglicz dziś widok z rejsu po wołdze. W tle cerkiew Św. Dymitra. W 1609 roku Dymitr został kanonizowany przez Cerkiew prawosławną i jest m.in. czczony jako patron chorujących dzieci. Znane są liczne przypadki ich uzdrowień przypisywane wstawiennictwu św. Dymitra. W 1997 roku ustanowiono kościelny Order błogosławionego carewicza Dymitra nadawany za „czyny miłosierne”
Carewicz Dymitr, olej na płótnie M. Nesterov, muzeum w Petersburgu.







Kirowskie - tradycja i propaganda


W roku 1854  wojna krymska wchodziła w decydującą fazę, a na półwyspie krymskim niczym podczas desantu w Normandii w głąb carskiego imperium wgryzał się 60-tysięczny kontyngent wojsk brytyjsko-francusko-tureckich. Trzydziestocztero letni wówczas Nikołaj Putiłowicz miał już nadwątlone zdrowie i pracował spokojnie w korpusie inżynieryjnym stawiając rozmaite obiekty fortyfikacyjne. Do dziś nie dowiemy się kto konkretnie wskazał go jako nad wyraz utalentowanego organizatora i inżyniera. Zachowała się jednak historia która mówi o tym jak zwrócił się do niego Wielki Książe - Możesz Putiłow, dokonać niemożliwego? Zbudować flotyllę kanonierek  do obrony Kronsztadu? Pieniędzy w skarbcu nie ma - oto moje własne dwieście tysięcy.

Tu już z orderem za zasługi w czasie wojny krymskiej.

Nikołaj Putiłow dokonał niemożliwego i już w maju 1855 pierwsza partia 35 kanonierek została zwodowana. Dalej w ówczesnej części Rosji, którą dziś nazywamy Finlandią, Putiłow przejął kilka zakładów hutniczych, gdzie rozwija hutnictwo wysokojakościowej stali. To kieruje go w stronę przemysłu metalurgicznego i ciężkiego. Zakłady przez niego założone produkują nie tylko stal ale i maszyny, w tym wojskowe. Mordercza zima która skuła imperium w 1867, była kolejną próbą dla tego przedsiębiorczego człowieka. Mrozy były tak tęgie, że importowane szyny pękały i kraj został sparaliżowany brakiem transportu. Wyzwanie było jeszcze większe, zlecenie na produkcję szyn dostał w pierwszych dniach stycznia. I znów jego szczęśliwa gwiazda oraz umiejętność zarządzania ludźmi i twardy charakter pozwoliły mu osiągnąć sukces. Dzięki opracowanym przez niego na potrzeby tego zlecenia nowatorskim systemie walcowania trójzmianowego już w niespełna dwadzieścia dni później pierwsze szyny opuszczają jego zakład. System był tak wydajny, że zastosowano go podczas ewakuacji całego przemysłu ciężkiego w czasie II-giej wojny światowej kiedy, otwierano prowizoryczne fabryki na uralskich bezdrożach.

Widok na zakłady Putiłowskie.

Założone przez Putiłowa zakłady były najpotężniejszymi fabrykami metalurgiczno - maszynowmi w Rosji i trzecimi na ów czas w Europie ( po Kruppie i Armstrong'u).  O wadze jego zasług dla Rosji świadczy fakt iż kiedy ten wielki inżynier i przemysłowiec umarł w 1880 trumnę z jego ciałem niesiono  przez ponad 20 kilometrów ulicami Sankt Petersburga a specjalnym dekretem Aleksander II zezwolił na pochówek w grobowcu Piotra i Pawła - zarezerwowanym wcześniej tylko dla carskiej rodziny.

Stworzone przez Putiłowa zakłady po jego śmierci nie podupadły tylko dalej się rozwijały. W sukcesie zakładów miał również udział  nasz rodak Ignacy Jasiukowicz który kierował przez 25 lat firmą zakładając huty i tak sprawnie nimi kierując że pomnożył majątek przedsiębiorstwa z 6 do 47 (!) mln. rubli

Zakłady Putiłowskie nazwane tak na cześć ich założyciela, w zmienionym rewolucją nowym ustroju szybko awansowały do nazwy Krasnyj Putiłowiec. W 1934 przemianowano je na cześć  wybitnego partjnego działacza Siergieja Mironowicza Kostrikowa, znanego bardziej pod pseudonimem Kirow. Jego talent oratorski sprawiał, że nieraz zbierał większe brawa od Stalina. Ta różnica w brawach (standardowe trwały 5 minut, on często zbierał 10-cio minutowe) nasiliła niechęć Stalina do jego osoby i sprawiła, że Kirow zginął zastrzelony, a zamachowiec i inni podejrzani również zostali rozstrzelani w wielkiej czystce - ot czasy stalinowskie. Kirow miał jednak mniej szczęścia od zasłużonego Putiłowa i został pochowany w murze kremla a nie w pięknym grobowcu.

Zegarki które możecie obejrzeć poniżej - Kirowskie nie zostały jednak wyprodukowane w dawnych zakładach putiłowskich! Ot takie zagmatwanie, które jeszcze nie raz będzie nam towarzyszyć w poznawaniu historii przemysłu zegarkowego w Rosji i Związku Radzieckim. Nie zawsze bowiem to co się kojarzy z nazwą fabryki było w niej produkowane. To tak jakby zakłady Ursus zamiast traktorów produkowały czołgi dla Bumaru a fabryka autobusów w Sanoku nazywała je Ursus. Nielogiczne ale bardzo charakterystyczne dla Związku Radzieckiego. Sama postać nieżyjącego, a przez to bezpiecznego dla władz, Kirowa doczekała się wielu zakładów, miast i propagandowych celów ochrzczonych jego przydomkiem. Uważni czytelnicy bloga wiedzą, że zegarki te powstały w Pierwszej Moskiewskiej Fabryce Zegarków im. Kirowa - opisanej tutaj. Co widać najlepiej na tarczy zegarka w wersji białej. Cały jednak wstęp o zakładach putiłowskich przyda nam się do snucia niezwykle ciekawych historii rozwoju produkcji zegarków w czasie II wojny w fabrykach (m.in. Putiłowskiej) przenoszonych za Ural.

A teraz -Kirowski'e - pierwszy model to bardzo charakterystyczny typ, koperta z racji wyprofilowanych uszu nazwana "krab"  no i kolorowy ring wokół tarczy. Niestety trudno utrafić te modele w dobrym stanie choć jest sporo wariantów kolorystycznych - jednak i ten mnie cieszy.


Rysy na tarczy świadczą o prymitywnym zdejmowaniu wskazówek bez odpowiedniego przyrządu.




Kirowski na biało - przewrotnie dodałem do niego biały pasek, absolutny odjazd do letniego garnituru.






Niestety dalej nie mogę opisać tych zegarków z prostego powodu -żeby je poznać trzeba ich posłuchać. Słowa nie opiszą jak doskonale chodzą i ładnie "grają" ich werki.

I na koniec abyście docenili jak piękne maszyny to są w stanie NOS (New Old Stock - nie noszone ze starych zapasów) fotografia za zgodą Philla z jego kolekcji:

W doskonałym stanie zachowany Kirowski, tu rzadka wersja z czerwonym ringiem.

Przepiękna koperta typu krab w złocie.




ZIM czarny

ZIM czarny - standardowy bardzo popularny model marki już wcześniej opisywanej. Wersje z cieńsza kopertą takie jak ten są powszechnie dostępne na rynku wtórnym, co ciekawe są rożne koncepcje ich sprzedaży  - jedni wyceniają je wyżej niż porównywalne do nich Pabiedy, inni odwrotnie. Z powodu niezrozumienia nazwy marki często jest nazywany "ziom". Dosyć cienka płyta tworząca górną część koperty daje plus w postaci łatwego dostępu do koronki, zarówno wskazówki jak i indeksy dają spokój na tarczy i w efekcie elegancki wygląd. Swego czasu nosiłem go bardzo często, dziś już bardziej pudełkowy eksponat.


Przekręcanie nazwy zamiast ZIM na ZIOM bierze się z mało czytelnego przedniego zawinięcia nóżki od litery M w napisie.

ZIM brązowy

Dziś ZIM w wersji brązowej, o tej marce pisałem tutaj, dziś kolejny z tej serii egzemplarz. Koperta również kwadratowa ze spokojnie graficznie rozmieszczonymi elementami, zwraca uwagę rozplanowanie skali wokół tzw. małej sekundy.

Zim w brązie, koperta z delikatnym rowkowaniem - trudna do utrzymania w czystości.


Jaki zegarek, cz. II - Zegarek do nurkowania

Kontynuując cykl "Jaki Zegarek" przyjrzyjmy się dziś tzw. zegarkowi do nurkowania.

Na zdjęciu uznawany za ojca współczesnego nurkowania - Jaques Cousteau.

Jest to swoisty fenomen. Dla czego?
Otóż nurkowanie to sport drogi i raczej niszowy. W Polsce uprawia go znikoma ilość osób, raczej tych które mogą sobie na to pozwolić. Mamy też liczne sukcesy, przede wszystkim w speleologii podwodnej , odkrywaniu ciągów podziemnych jaskiń i ich największego systemu na półwyspie Jukatan. Dla zainteresowanych polecam przyjrzenie się osiągnięciom Krzysztofa Starnawskiego najlepiej na jego autorskiej stronie i w wielu rewelacyjnych filmach. Z drugiej strony zegarki do nurkowania ( a przynajmniej jako takie sprzedawane) są absolutnym hitem i noszą je osoby które miały by jak sądzę poważne problemy z samym pojęciem dekompresji -o tym za moment.

Zatem ich popularność na męskich nadgarstkach można by przyrównać do popularnego niegdyś szpanowania samochodowym bagażnikiem na rowery wożonym codziennie sugerującym że się czynnie uprawia ten sport. Wiadomo aby auto było sportowe wkładamy do bagażnika adidasy.

Wracając jednak do tematu - same zegarki do nurkowania, bardziej znane jako tzw. Divery (z j.ang.) swój początek mają razem z rozwojem eksploracji i to nie od razu podmorskich głębin. Wbrew pozorom początków należy upatrywać w tworzeniu zegarków dla podróżników a więc pyło i wodo szczelnych. Dopiero gwałtowna eksploracja akwenów przez uzbrojonego w technikę człowieka z początkiem XX wieku dała im zasadniczy kształt.

Doxa SUB - przykład współczesnego divera.

Z oczywistych  powodów odmierzanie czasu pod powierzchnią wody jest sprawą życia, a bardzo często śmierci. Jednak z punktu widzenia techniki zegarmistrzowskiej musiano zmierzyć się tu z zupełnie innymi problemami. I była to druga dla twórców zegarów batalia z wodą. O tej pierwszej czyli jak zegary trafiły na morze i dla czego były pilniej strzeżone od przewożonego  ładunku opowiem innym razem.

Z czym się musiano zmierzyć? Z trudnościami otaczającymi mechanizm i jego użytkownika z wszystkich stron - zatem były to:
  • Kwesta wodoszczelności (szczególnie elementów przechodzących przez korpus koperty - wałka naciągu, wałka wieńca zębatego od wewnętrznego bezela) no i samego dekla.
  • Kwestia odporności szkła na panujące ciśnienie i spowodowane nim odkształcanie szkła
  • Czytelność odczytu w warunkach słabego oświetlenia, mętnej wody
  • Dodatkowe funkcjonalności - czyli niezawodny pomiar czasu upływającego od zanurzenia, a bardziej czasu jaki pozostał do rozpoczęcia wynurzenia ( co jest skorelowane z dekompresją i kwestią rosnącego wysycenia krwi azotem) oraz obsługa zegarka pod wodą np. w rękawicach.
Jak widać są to problemy nie tylko mechaniczne ale i projektowe oraz konstrukcyjne - zatem nie tak zupełnie zegarmistrzowskie, na dobrą sprawę to jaki werk zostanie użyty jest sprawą drugorzędną.

Problemy te zostały rozwiązane i powstała wielka rodzina diverów. Tak jak swego czasu szczytem techniki w budowie żaglowców były ultraszybkie Klipry, tak i dziś możemy powiedzieć że w kategorii zegarków "wodoodpornych" divery to szczyt. To, że zdecydowana większość ich posiadaczy moczy je co najwyżej w wannie lub pod prysznicem to co innego.

Na rękawicy nurka Widoczny zegarek typu diver

Zatem zanim przedstawię kilka wariantów Diverów i ich pochodnych w największym skrócie omówię jak rozwiązano te problemy - bowiem właśnie te rozwiązania miały wpływ na dzisiejszą formę tego typu zegarków.

Co do wodoszczelności oczywistą sprawą jest uszczelnienie połączeń za pomocą uszczelek i gwintów. Wszelkie przyciski i koronki są "zakręcane" zatem po ich dokręceniu stanowią szczelną całość z kopertą, do ich użycia najpierw je odkręcamy, potem odciągamy i nastawiamy wskazówki czy nakręcamy zegarek.

Podstawowa część - czyli zakręcana koronka.


Kluczem do szkła okazała się geometria - bowiem jego odpowiedni przekrój i grubość działają samo dociskowo na uszczelkę. W momencie zwiększającego się ciśnienia wody szkło minimalnie się odkształca jeszcze bardziej uszczelniając połączenie z kopertą.
Tu ciekawostka - dla zegarków przystosowanych do naprawdę wielkich głębokości stosuje się tzw. zawór helowy. Otóż na wielkie głębokości schodzi się np.w suchym kombinezonie, batyskafie albo w dzwonie kesonowym. Aby uniknąć narkotycznego i toksycznego działania tlenu podaje się nurkom mieszanki oddechowe z helem. Ma on wiele ciekawych właściwości fizycznych, najbardziej znaną jest głos "Kaczora donalda" - co jest oczywiście problemem i rozwiązuje się go poprzez zastosowanie specjalnych przetworników aby głos nurków był zrozumiały.
Wnętrze dzwonu nurkowego.

Dla zegarka to również trudny sprawdzian, osobnym rozdziałem są zegarki używane na łodziach podwodnych, będzie o nich w osobnym wpisie.
Drugą niezwykłą cechą jest to że atomy helu są tak małe że przenikają przez różne materiały - zwłaszcza pod wpływem ciśnienia. Sprawia to wiele kłopotów ze szczelnością wyposażenia, i jak się już domyślacie hel przenika prędzej czy później do wnętrza zegarka też. Jeśli zegarek będzie przez dłuższy czas przebywał w takim środowisku to po jakimś czasie ciśnienie we wnętrzu zegarka zrówna się z ciśnieniem panującym na zewnątrz. W momencie wynurzania, ciśnienie relatywnie szybko zmniejsza się ale wtłoczony hel dalej pozostaje w zegarku - nie jest w stanie tak szybko go opuścić. W takiej sytuacji aby uniknąć wysadzenia szybki bądź innego elementu otwiera się zawór helowy.

I sama zasada działania zaworu helowego - coś jak zawór bezpieczeństwa w urządzeniach ciśnieniowych.


Czytelność wskazań to kwestia nie tylko wielkości i rozmieszczenia indeksów, szerokości "łopat" wskazówek ale przede wszystkim ich luminescencji - w tych zegarkach "wiecznie świecących" stosuje się rurki wypełnione trytem - świecącym przez wiele lat (do 25 spokojnie) pierwiastkiem.

Wskazówki zamiast cienkiej warstwy masy świecącej, w wycięciu mają wklejoną zasklepioną rurkę wypełnioną świecącym wiele lat trytem.
Można osiągnąć różne kolory, tu zbliżenie na indeksy również w ten sposób wykonane, oczywiście znacząco to podraża koszt takiego zegarka.

Kwestie funkcjonalne to wykonanie z odpornej na słoną wodę wysokogatunkowej stali elementów, ich wielkości, spasowania, wykończenia powierzchni - wszystko to sprawia ze prawdziwy diver tzw. 300 metrowiec to raczej odważnik na rękę. Co do odliczania czasu zastosowano obrotowy pierścień w okół szkła który można przestawiać tylko w jedną stronę co 60 kliknięć - nazywany jest bezelem. Ta jednokierunkowość jest bardzo ważna bowiem ustawiamy nim czas zanurzenia przekręcając go tak aby odpowiedni punkt skali pokrył się z wskazówką godzinową czy minutową - widzimy zatem bardzo czytelnie upływający czas, a często ostatni kwadrans jest w innym kolorze aby sygnalizował wejście w czas momentalnego rozpoczęcia dekompresji. Jednokierunkowość jest zaś po to aby przypadkiem go przekręcając nie wydłużyć sobie sztucznie czasu, tylko najwyżej go skrócić. W warunkach domowych posiadacze diverów stosują go jako minutnik do jajek.

Ustawianie bezela, po lewej widać fragment zaawansowanego komputera powszechnie stosowanych urządzeń dających nurkowi o wiele więcej informacji od zegarka. Ich użycie nie sprawiło jednak że z zegarków zrezygnowano.
Nie wspomniałem jeszcze o takich kwestiach jak wskaźnik rezerwy chodu - czasem spotykany dodatek pokazujący jak zegarek został nakręcony i ile jeszcze godzin chodu mu pozostało czy odpowiedni pasek. Choć słowo pasek nie  pasuje do zaawansowanych wyrobów z najnowszych poliuretanów, elastycznych łatwych do zapięcia na pogrubionym przez skafander nadgarstku. 

Tzw. Guma - charakterystyczne "fałdy" to rodzaj sprężyny umożliwiającej rozciągnięcie się paska na pogrubionej skafandrem ręce nurka.

Jak widać skonstruowanie zegarków do nurkowania to zadanie dla sztabu fachowców i wielkich firm. Ale biorąc pod uwagę mariaż pieniędzy, odkryć i tego co się ze zdobywaniem głębin wiąże - czyli mówiąc krótko wielkich pieniędzy w ścisłej czołówce znaleźli się najlepsi. Zatem największe firmy z branży zegarkowej mają swoje divery, promują je poprzez wielkich odkrywców i znanych diverów (proceder wręczania zegarków w zamian za reklamę zaczął się już od Cousteau).

Do znanych marek wśród diverów należą Omega Marine, Rolex Submariner, Ball, Blancpain, Doxa, Helson i wiele wiele innych.

Rolexy w akcji.
Jednak co z nami - mieszkańcami miast, czasem moczącymi się w basenie lub nad morzem, przy piwku wśród komarów na mazurach?
Nie muszę dodawać że klasyczne prawdziwe divery, zegarki nie będące zegarkami do noszenia, tylko zegarkami które w plastikowych wyściełanych gąbką walizkach przewozi się razem ze sprzętem i jako narzędzie zakłada tylko do nurkowania, są po za zasięgiem normalnego budżetu na zegarek.

Piękna kolekcja w walizce do przewożenia.
Co proponuję? Zegarki wzorowane na diverach, lub nawet nimi będące, ale jednak o mniejszej masie i bardziej do noszenia, nawet do stroju casualowego, przy zachowaniu całego ich smaku.

Wybaczcie że znów Rolex, ale Bond, James Bond pasował do zilustrowania takiego zegarka noszonego do garnituru - choć dziś to szczyt braku gustu. Przeczytacie o tym więcej we wpisie Co z czym do czego czyli zegarkowy Savoir Vivre - wkrótce na blogu.

Proponuję zatem:

Vostok Amfibia w wersji nowej, zegarek bardzo dobry,  bazujacy na zegarkach dla nurków technicznych armii radzieckiej, dobry wybór w rozsądnej cenie do kupienia nowiutki z papierami w sklepach polskich lub zagranicznych.

Współczesna Amfibia, skromna, doskonale funkcjonalna, bardzo fajny zegarek mechaniczny z duszą - wersje z nurkiem są już przesadnie pro podwodne.
Seiko - bardzo popularne doskonałe divery dla osób ceniących sobie ten styl, rozważając zakup proponuję zagraniczne serwisy aukcyjne.Co ciekawe w początkach wyścigu ku morskim odmętom Seiko nie było w czołówce i dołączyło zdecydowanie później.

Doskonała ilustracja dla bezela - tu z wyraźnie zaznaczonym czasem 20 min. Bezel dwukolorowy żargonowo jest nazywany "pepsi", a te najlepsze wkłady (bo bezel składa się z obrotowego pierścienia z wkładem na którym jest podziałka) są wykonane ze spieków ceramiki jako wyjątkowo odpornych n zarysowanie.

Orient Mako lub Big Mako (nie byłbym sobą gdybym go nie przemycił) o tyle dobry wybór że stylistycznie zbliżony do Omegi OceanPlanet, po za tym dobry semi-diver.

Bardzo udane połączenie cech divera z zegarkiem użytkowym - choć jak wiadomo ostatnie czego potrzeba pod wodą to podwójny datownik - na lądzie jednak jak znalazł.

Wreszcie w klasie low cost Wostoki Amfibie vintage - zegarki pod każdym względem doskonałe ( nwet mają podwójny dekiel z zabezpieczeniem antymagnetycznym zgodnie z wymogami ISO 6425 określającymi normy dla zegarków do nurkowania. Tu zaopatrujemy się poprzez rodzimy rynek wtórny, ceny już od kilkudziesięciu złotych, bezel obrotowy, koronka zakręcana, tylko z wodoszczelnością po latach gorzej więc radzę ostrożnie.

Wostok Amfibia - obowiązkowa pozycja w kolekcji, porządny bezel, zakręcana koronka, doskonałe szkło i niezawodny werk - wszystko czego trzeba.

Tematu Diverów można by nie kończyć,  dla tych którzy dzielnie dobrnęli do końca w nagrodę zapierający (dosłownie) dech w piersiach film z asem swobodnego nurkowania Guilliamem Nery'm (na filmie chyba sponsoruje go Ball). Proponuję ciemny pokój dobre głośniki i dobry monitor, wczujcie się!


PS.  Uspokajam hobbystów którym zabrakło tu innych zegarków które moczymy np. pływając wpław czy na żaglach, kajakach itd. - będzie o tym przy zegarkach sportowych.