Slider

Chwila cierpliwości...

Czy zegarki w Polsce są drogie?





Z takim pytaniem zwrócił się do mnie mój znajomy planując zakup zegarka. Dodam jeszcze, że jest on zawodowym analitykiem i przeprowadził na swój użytek krótkie rozeznanie cenowe danego modelu w kraju, za granicą i na serwisach aukcyjnych. Różnice cenowe były spore i stąd owo pytanie – czy nie uważam ze zegarki w Polsce są droższym dobrem konsumpcyjnym niż gdzie indziej?

Zastanawiałem się chwilę co mu odpisać, zgodnie z moim subiektywnym odczuciem, mając za sobą trochę zakupów i kierując się własnym interesem oraz dbając w granicach rozsądku o budżet domowy. Wyszło mi, że trzeba sięgnąć do podstaw czyli historii zegarkowej w Polsce ostatnich dekad  na tyle na ile mogłem w rozmowach z innymi zbieraczami wyrobić sobie swój własny osąd.

I tak o  ile jestem praktycznie pewien różnic cenowych i jakościowych w stosunku do np. sprzętu elektronicznego, chemii domowej, ubrań, czy niektórych produktów spożywczych (znacie zapewne różnicę w smaku znanych żelków w Niemczech i w Polsce) pomiędzy naszym rynkiem a innymi krajami, to o zegarkach chyba bym tego nie powiedział.

Problem narzutu na zegarkach w moim odczuciu leży niestety gdzie indziej. Cofnijmy się w czasie.
Otóż w naszym kraju przez minione lata socjalistycznego ustroju mieliśmy dwie zegarkowe skrajności. Z jednej strony synonim luksusu, zegarki szwajcarskie (np. Atlantic, Delbana, Tissot, itd.) z drugiej zegarki z bloku demoludów - radzieckie, czechosłowackie czy z  NRD. Do tego ewentualnie przywiezione rarytasy np. japońskie Orienty, Seiko, Citizeny czy amerykańskie Waltham’y, Hamilton’y, i inne.

Te skrajności były o tyle ciekawe że drogie „słisskłality” dawało się na komunię, w prezentach, w uznaniu zasług, z grawerunkiem, z dziada na ojca. Te drugie bardziej popularne nosili wszyscy, a szczególnie lud pracujący. I choć zasadniczo ludzie  nosili zegarki, to byli raczej biedni i szarzy – jak to w komunie.

Czasy się ustrojowo i społecznie zmieniły i oto co nastąpiło. Zegarki z nadgarstków masowo zniknęły wyparte przez modę a potem komórki by dopiero teraz powrócić w wielkim renesansie. Jednak za ponowną modą na noszenie zegarków, przyszła wraz z otwieranymi sieciami i salonami zegarkowymi nowa koncepcja sprzedażowa. Koncepcja owa bazuje ona na sztucznych przekonaniach o prestiżu, lokacie pieniędzy, drogim snobistycznym dodatku wyrażającym "ja" itd. Niestety ogrom obecnej klasy średniej i tych co to aspirują wyżej, lub co się do niej dopychają  stanowią ludzie którzy z zegarkowych „kontaktów” mieli na pierwszą komunię Montanę z melodyjkami (nota bene bardzo obecnie poszukiwany hipsterski i oldschoolowy zegarek), może w podstawówce jakiegoś „kwarca” oraz na parapecie kiedyś rozgrzebali poljota od wujka. Ideologia podsycana przez lifestylowe portale, modowe blogi i gówniane masowe opinie nakazuje im mniej więcej w tym tonie:

Masz solidną korporacyjną robotę? Zarabiasz kilka tysi na rękę? Z przepoconym garniturem z sieciówki chodzisz  co tydzień do pralni? Młody Menadżerze, czy jaki tam tytuł obco brzmiący masz na wizytówce - musisz sobie kupić zegarek!


Co wybrać, może ten? Jak często wybieramy kierując się tylko kryterium ceny...

No i się zaczyna - nagonka, na forach, w sklepach co to się mienią zegarkowymi salonami, i od znawców - ale zobaczmy jaka nagonka. Powszednie są pytana na forach typu – jaki zegarek codzienny do 2000zł? Mam 10.000 proszę o poradę w sprawie zakupu zegarka. Na końcu tego łańcuszka sprzedawcy wciskają, tak zmanipulowanemu potrzebą posiadania modnego i odpowiednio drogiego zegarka, nabywcy kwarcowe zegarki o zlewających się nazwach Certiny, Festiny, Casio, Fossile, Adriatiki, Invicty i inne (nic tym markom nie ujmując).
Nic tylko wyjść z salonu z wysoko zadartym mankietem i wielkim zegarkiem w rytmie bateryjkowego cykania świecić po oczach. Przecież kupiłem go za 1700zł – to kłalita, jakość sprawdzonego kwarcowego mechanizmu mioty, słowem klasa, kup Pan teraz!

A marżę mają na tym 200% i więcej.

Podsumowując ten nieco cierpki wywód -  uważam, że to nie jest tak iż zegarki w Polsce są drogie. Nie są, i można spokojnie kupić co się chce w rozsądnej cenie, tym bardziej, że jest duży rynek wtórny, kolekcjonerski, aukcyjny, są fora z bazarkami itd.

Odpowiadając - uważam że zegarki w Polsce SIĘ DROGO SPRZEDAJE - a to jest leciutka semantyczna różnica.