Slider

Chwila cierpliwości...

Orient Coffe

Często się zdarza że nazwy na przedmiotów licytowanych na serwisach aukcyjnych są przedziwne lub nawiązują wprost do mowy potocznej. Jeśli się śledzi aukcje z zegarkami ma to często miejsce, terminologia typu "wykopek", "murzynek", "wojak", "dla prawdziwego kafara" pełne 46 w uszach" czy "kawowy" nie są obce zegarkowej braci.

I tak jako że od kilku postów nie było o moich ulubionych ostatnio orientach, dziś
"kawowy" orient. Kupiony w stanie praktycznie "igła sztuka" z leciutkimi śladami używania (ten zwrot może mieć wiele odcieni - od naprawdę małych śladów po szrot) i bardzo ładnie zachowaną bransoletą.

To co sprawiło że wśród wielu "kawowych" czy też "przypalanych" tarcz ten od razu wzbudził moje emocje to rewelacyjny gilosz na tarczy. prosty graficzny motyw przeplatający się w układzie lustrzanego odbicia jak to się mówi "robi" ten zegarek. Cała reszta jest tak doskonale znana że szkoda ją opisywać, co zaś jeszcze zasługuje na uwagę to ładnie świecąca luma na indeksach i wskazówkach - znak że, zegarek nie jest bardzo stary - w tych starszych orientach luma już takiej mocy nie posiada.

Zatem - coś dla oka:

Wzór na tarczy od razu jest widoczny, do tego kontrast między polerowanym (w zamyśle) ringiem a szczotkowaną górną powierzchnią tarczy daje atrakcyjny wygląd całości.



Dekielek z solidnym współcześnie stosowanym logiem.

Ring posiada ciekawie zaznaczone godzin w formie niewielkich wgłębień - nadaje mu to takiego "uzbrojonego" kształtu.

Nałożona obok indeksów luma i wypełniająca wskazówki jest w miarę świeża i po lekkim naświetleniu świeci bez zarzutu.

Ciekawy koloryt tego zegarka sprawia że się komponuje praktycznie z wszystkim a jednocześnie to co dla wielu jest zarzutem - czyli ostentacyjna "złotość" i bogactwo wielu elementów tarczy ( indeksów, ramki datownika, wykończeń) jest w nim nieco uspokojona i zlewa się tarczą.

No i wbrew pozorom wcale nie jest taki mały już na ręku.