Slider

Chwila cierpliwości...

Powstańczy zegarek - kłopotliwa rzecz

Dziś kolejna rocznica Powstania Warszawskiego. Jako, że jestem warszawiakiem a i moja rodzina losy z powstaniem miała splątane zarówno w mundurze jak i w cywilu, trudno mi dziś nie napisać czegoś nawiązującego do tamtych chwil. W zeszłą rocznicę była do przeczytania ta historia.

Okładka legitymacji żołnierza AK

Patrząc na wojnę i powstanie z perspektywy miłośnika zegarków trudno nie zauważyć jak na tamte czasy zegarki były rzeczą cenną. Nie każdy mógł sobie na nie pozwolić. Wielu powstańców przeżyło walki lecz ich dalsze losy wojenne były równie dramatyczne choć wydaje się przecież po końcu powstania nastał spokój. A przecież wojna się dalej toczyła tak jak i życie. W tym wszystkim czasem właśnie zegarek mógł stać się pretekstem do sprzeczki, walki czy wydostania się z niewoli. O tym jak przez zwykły zegarek, o mały włos nie doszło do walki opowiada lekarz, porucznik Armii Krajowej ps. Bohdan - pan Jerzy Kaczyński:

"... Zatrzymało mnie kilku Rosjan, pięciu-sześciu młodych chłopców. Patrzę, że są bez broni i zaczęła się rozmowa: - " Kto ty jesteś?" i tak dalej, bo ja miałem bluzę angielską na sobie i furażerkę. Mówię, że jestem powstaniec warszawski, ale podobał im się zegarek, oczywiście. W jakimś momencie przestało być miło i oni mówią: - "Sprzedaj nam zegarek!" Ja mówię, że to nie na sprzedaż, że to pamiątka.
- "No, to my ci zabierzemy ten zegarek".
Ja się roześmiałem (widziałem że nie mają broni, przynajmniej na zewnątrz). Podniosłem swój pistolet maszynowy i powiedziałem:
- "Spróbujcie tylko".

Co było dalej? Chętnych zapraszam do przeczytania całego wspomnienia w którym motyw zegarków przewija się jeszcze raz.

A dziś, będę wypatrywał godziny siedemnastej, by na chwilę przystanąć.


Ta legitymacja żołnierza Armii Krajowej, wydana Jerzemu Kaczyńskiemu, przebyła z nim cały szlak bojowy Powstania i przetrwała pobyt w niemieckiej niewoli.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz