Dziś zapraszam na krótkie rozważanie o roli zegarka jako nośnika. Patrząc na zegarek obiektywnie, jako projektant, zauważam ciekawą przemianę tego przedmiotu początkowo czysto użytkowego, służącego odmierzaniu czasu, w stronę uniwersalnego nośnika treści. Jako nośnik można wykorzystać go na wiele sposobów, przyjrzyjmy się im zatem w podziale na kilka kategorii.

Reklama manufaktury i wytwórcy
To oczywiste że piękne ręcznie robione zegarki były na swój sposób "podpisywane" to, że zegarek stopniowo stawał się marką i jej nazwa jest umieszczana na tarczy stało się później. Zresztą sami zauważcie jak wiele marek pochodzi od nazwisk pasjonatów zegarmistrzostwa, miejsc lokalizacji manufaktur, czy rodzin prowadzących "interes". Czytając to jednak możecie się zastanawiać nad banalnością tego stwierdzenia, cóż bowiem niezwykłego że zegarek ma napis np. Delbana? Jednak samo sygnowanie i powiązanie wytwarzanych przedmiotów z ich (wy)twórcą jest bardzo ciekawym fragmentem historii, szczególnie historii przemysłu i wzornictwa przemysłowego.
Nie wdając się w obszerniejsze dywagacje, bo jest to temat bardzo szeroki, sądzę że jednym z istotnych czynników stała się powtarzalność oraz walor "dzieła" w tym wypadku mechaniki precyzyjnej. Co do powtarzalności o ile były to wcześniej pojedyńcze sztuki zegarów zamawianych przez możnych tego świata to raczej nie były one sygnowane - a przynajmniej nie w miejscu kluczowym wizualnie - czyli np. na środku tarczy. Wraz ze zmianą odbiorców na klasę średnią, rozszerzeniem zakresu sprzedaży zegarków, warto było to co posyła się w świat i będzie noszone często nie tyle latami co dekadami - sygnować.
Mamy tu podobny mechanizm co w malarstwie - tam podpis był świadectwem z pod czyjej ręki obraz wyszedł. Oczywiście w czasach świetności szkół wielkich mistrzów wiele obrazów było tworzonych przez uczniów a jedynie na końcu "czarodziejskim" i podnoszącym znakomicie wartość płótna, dotykiem samego mistrza sygnowanych. Praktyki te doskonale znane historykom sztuki i konserwatorom malarstwa uważnie studiującym technikę (w tym nawet kierunek pociągnięć pędzla danego malarza), co pewien czas odbijają się małym aukcyjnym skandalem lub zaskoczeniem "że to jednak uczeń Rubensa...".
W świecie zegarków, biżuterii i innych drogich oraz pięknych akcesoriów i ozdób niegdyś ukryci w pracowniach mistrzowie poczęli wraz z wzrostem rynku i zapotrzebowania na ich wyroby bardziej dbać o swoje nazwisko, reputację i to co dziś nazywamy marką. Idąc ulicami naszych miast mijamy dziś sklepy z markową biżuterią, meblami, tkaninami, butiki, galerie, pracownie - jak wiele rzeczy nosi nazwy swoich twórców, czy autorów biznesowego powodzenia. Nic dziwnego zatem, że zegarki wpisują się w to doskonale. Patrząc na piękne zegarki opatrzone nazwiskami takimi jak Bucherer, Cartier, Chopard, Eberhard, Hanhart LeCoultre i wiele,wiele innych pomyślmy o dumie ich twórców, historiach rodów związanych z czasomierzami, biznesem i historią.

Kilka przykładów czystych prostych tarcz jedynie sygnowanych znakiem twórcy
Przekaz zaangażowany politycznie - signum temporis
Kwestia doskonale znana miłośnikom zegarków zza wschodniej granicy. Wykonując spory skok w historii czasomierzy przenosimy się w czasy ogromnych ludowo-socjalistycznych fabryk, tysięcy pracowników i milionów (tak, nie przesadzam) sztuk zegarków schodzących rocznie z linii. Świat jest podzielony politycznie, ideowo, gospodarczo i mentalnie. Mamy połowę XX wieku. Zegarki dziś już nabywane jako okazy kolekcjonerskie, są wówczas doskonałym nośnikiem treści propagandowej, uświadamiającej, popularyzującej jednoczącej klasę robotniczą ideę.
Spoglądają na nas z tarcz postacie polityków i przywódców, okręty wojenne i płonące znicze rocznic i porozumień oraz wybite na deklach daty. Zegarki noszą grawer dla przodowników pracy, w uznaniu zasług , za lata spędzone pod ziemią przy wydobyciu czarnego złota, dla wybrańców partii czy ślepo posłusznych żołnierzy. To "złoty" czas, tak jak architektura i sztuka socrealizmu. Rozmach typowy dla systemów totalitarnych - zegarki są wielkie, grube, złocone. Tarcze kolorowe, wyraźne, ba nawet koła zębate w mechanizmie mają zdobienie w gwiazdy - te jedyne słuszne.
Ten wspaniały czas nie przemija, on trwa i rzeczywiście trwał całe lata. Dla mnie to historia gdyż jestem urodzony w stanie wojennym, i na czasy socjalizmu patrzyłem świadomie tak naprawdę już z perspektywy Polski lat 90-tych. Gruntowne wykształcenie w kierunku plastycznym, w PLSP i ASP zaszczepiły we mnie fascynację tym okresem w sztuce użytkowej kiedy dotarłem do przeróżnych źródeł i albumów oraz doskonałych wykładów historyków sztuki i wzornictwa.
Sam po tym inaczej patrzyłem na meblościanki, meble ze spółdzielni Ład, tarcze telefoniczne Mera Błonie czy socrealistyczne wnętrza stacji metra np. w Mińsku na Białorusi. Zbierając zegarki cała ta historia pojawia się ponownie nie tylko przed oczami, ale tuż przy skórze na własnym nadgarstku.
Jest w tym coś niesamowitego jeśli pomyślimy, że te zegarki i ich tarcze były absolutnie poważnie tworzone. A unikalne wzornictwo, czerpiące z najlepszych praktyk rosyjskiej konstruktywistycznej szkoły plakatu, projektowania, wyrosłe z Wchutemas'u (akronim od Высшие художественно-технические мастерские) stanowi przykład świetnej sztuki użytkowej.
Smutne jest tylko to jak często kupujemy te zegarki nic o tym nie wiedząc, o czasach i powodach dla których głos polityczny odmierzał czas. A czas płynął inaczej jeśli odbijana była karta "na zakładzie"...
Kwestia doskonale znana miłośnikom zegarków zza wschodniej granicy. Wykonując spory skok w historii czasomierzy przenosimy się w czasy ogromnych ludowo-socjalistycznych fabryk, tysięcy pracowników i milionów (tak, nie przesadzam) sztuk zegarków schodzących rocznie z linii. Świat jest podzielony politycznie, ideowo, gospodarczo i mentalnie. Mamy połowę XX wieku. Zegarki dziś już nabywane jako okazy kolekcjonerskie, są wówczas doskonałym nośnikiem treści propagandowej, uświadamiającej, popularyzującej jednoczącej klasę robotniczą ideę.
Spoglądają na nas z tarcz postacie polityków i przywódców, okręty wojenne i płonące znicze rocznic i porozumień oraz wybite na deklach daty. Zegarki noszą grawer dla przodowników pracy, w uznaniu zasług , za lata spędzone pod ziemią przy wydobyciu czarnego złota, dla wybrańców partii czy ślepo posłusznych żołnierzy. To "złoty" czas, tak jak architektura i sztuka socrealizmu. Rozmach typowy dla systemów totalitarnych - zegarki są wielkie, grube, złocone. Tarcze kolorowe, wyraźne, ba nawet koła zębate w mechanizmie mają zdobienie w gwiazdy - te jedyne słuszne.
Ten wspaniały czas nie przemija, on trwa i rzeczywiście trwał całe lata. Dla mnie to historia gdyż jestem urodzony w stanie wojennym, i na czasy socjalizmu patrzyłem świadomie tak naprawdę już z perspektywy Polski lat 90-tych. Gruntowne wykształcenie w kierunku plastycznym, w PLSP i ASP zaszczepiły we mnie fascynację tym okresem w sztuce użytkowej kiedy dotarłem do przeróżnych źródeł i albumów oraz doskonałych wykładów historyków sztuki i wzornictwa.
Sam po tym inaczej patrzyłem na meblościanki, meble ze spółdzielni Ład, tarcze telefoniczne Mera Błonie czy socrealistyczne wnętrza stacji metra np. w Mińsku na Białorusi. Zbierając zegarki cała ta historia pojawia się ponownie nie tylko przed oczami, ale tuż przy skórze na własnym nadgarstku.
Jest w tym coś niesamowitego jeśli pomyślimy, że te zegarki i ich tarcze były absolutnie poważnie tworzone. A unikalne wzornictwo, czerpiące z najlepszych praktyk rosyjskiej konstruktywistycznej szkoły plakatu, projektowania, wyrosłe z Wchutemas'u (akronim od Высшие художественно-технические мастерские) stanowi przykład świetnej sztuki użytkowej.
Smutne jest tylko to jak często kupujemy te zegarki nic o tym nie wiedząc, o czasach i powodach dla których głos polityczny odmierzał czas. A czas płynął inaczej jeśli odbijana była karta "na zakładzie"...
![]() |
Rosja w każdym jej przejawie |
Nośnik własnych, unikalnych przejawów artyzmu
To tylko mały odprysk tematu, ale warto o nim wspomnieć. Spotyka się w drugim "obiegu" zegarki z ręcznie malowanymi tarczami. Są to, mówiąc delikatnie, niskich lotów malowidła. Spotyka się je na zegarkach najczęściej radzieckich, markach takich jak Majak, Pabieda, Zim, Wostok Amfibia, Rosja, Moskwa.
Czemu ktoś tak zeszpecił te zegarki? - Pytamy się w pierwszym odruchu. Cóż - pytanie zasadne i nie, zarazem. Odpowiadając merytorycznie najczęściej są to "malowidła" wykonane przez żołnierzy, czy to korpusu wojsk ochrony pogranicza czy marynarki wojennej a czasem wojsk lądowych czy sił powietrznych. Służba była długa, nudna, nie miała koloru pantery a nudnego siąpiącego moro "w deszczyk". Na zegarkach widzimy z trudem na kilku centymetrach odtworzone obrazy marzeń - akty kobiece i widoki np. plam lub napisy identyfikujące rodzaj wojsk czy jednostkę. Czemu tak? - Nuda, czas, potrzeba posiadania czegoś spersonalizowanego. Zegarki te albo są sprzedawane za grosze na serwisach aukcyjnych albo stają się rarytasami w kolekcji.
Patrzę na to jednak szerzej i jednocześnie zachęcam do rozbioru przyczynowo skutkowego. Po pierwsze zegarki te były stosunkowo tanie i powszechne, to zegarki marek zachodnich były obiektem westchnień. Ruskie? Te kupowało się na kilogramy. Po drugie, co dla mnie najciekawsze - sam fakt "dotknięcia" i zmiany tarczy. Jest to akt odruchu albo bezmyślnego albo celowego, jednak pozbawionego "lęku" przed zniszczeniem.
Puśćmy wodze wyobraźni - czy bardzo drogi luksusowy zegarek byśmy rozkręcili i szkolnymi farbkami upstrzyli w widoczek? Raczej nie, choć jest grono zapaleńców robiących własne (custom) tarcze i pseudo patyny i zniszczenia. Czy przenosząc temat zegarków na telefony komórkowe - na naszym smartfonie byśmy pomazali ekran? Raczej nie choć tworzywowe etui bez problemu. Czemu o tym wspominam? Pokazuję prosty relatywizm występujący w okresie kiedy zegarki na tyle nisko spadły z piedestału drogiej i cennej rzeczy, że nie strach było je pomalować. Jednocześnie puste, jasne tarcze kusiły właśnie ową niezagospodarowaną przestrzenią, ale o tym za chwilę.
![]() |
Unikalne bardzo prawdziwe dzieła użytkowników |
Przekaz reklamowy, popkultura, humor
Dotarliśmy w naszych rozważaniach do czasów współczesnych. Zegarka który stał się rzeczą dostępną, tanią, masowo produkowaną - jednym słowem rzeczą powszednią. Ten proces upowszednienia przejawia się także tym, że po zegarek sięga się jak po każdy inny przedmiot - kubek, plandekę samochodu, kurtkę.
Znów na chwilę jeszcze cofnijmy się w czasie. Pamiętamy okres kiedy wymieniony kubek - był po prostu szklanym lub porcelitowym kubkiem? Plandeka od dostawczego auta, była plandeką, a kurtkę się po prostu nosiło. Dziś? Dziś kubek jest kolorowy i zdobiony, można na nim nadrukować mapę, rysunek, slogan. Plandeka ma nadruk fotografii przedstawiającej atrakcyjną kobietę reklamującą gładź gipsową. A kurtka? To był dla mnie szok kiedy jakiś czas temu marki modowe zaczęły wypuszczać serie okryć wierzchnich w których projektanci z grafiką, kolorem czy typografią "wyszli" po za metkę. Nadejdzie jesień i zima - przyjrzyjcie się w autobusie napisom na kurtkach. Szokiem było dla mnie właśnie to wyjście z graficznym myśleniem "na zewnątrz" kurtki.
Żyjemy w czasach kiedy sztuka wysoka trafiła do przestrzeni publicznej tak iż Monę Lisę możemy kupić na okładce zeszytu szesnasto-kartkowego po złoty trzydzieści... Czy w takich czasach zegarek mógł się ostać? Nie. I mimo rozkwitu zegarmistrzostwa, współcześnie zakładanych marek i manufaktur, przemiany społeczne nie zwrócą zegarkowi właściwego miejsca. W moim odbiorze nie jest to tak zupełnie złe, ponieważ te same przemiany przeniosły go w nowe miejsca. Zegarek może być wykonany z każdego materiału, może pokazywać czas na różne sposoby, o grafice na tarczy nie wspominając. To nośnik, nośnik treści.
Zaryzykuję twierdzenie, że dziś zakładając jakikolwiek zegarek możemy być na jego podstawie określani i klasyfikowani, zależnie od kontekstu. I tak biznesmen w garniturze z mechanicznym zegarkiem na ręku - np. Poliotem DeLux będzie człowiekiem o wyrobionym smaku wiedzącym co dobre. Jednak ten sam zegarek możemy zobaczyć w modnej "hipsterskiej" stylizacji do koszuli w kratę i ulicznego streetwear'u co będzie odebrane jako fajny wintydżowy "look". Dobry elektroniczny zegarek noszą dzieciaki z podstawówki a starsi panowie wysłużone radzieckie czasomierze. Kod jakim był i może być zegarek staje się coraz bardziej trudny do odczytania. Momentami nieczytelny.
![]() |
Różne wariacje z zegarkiem w tle |
Na koniec akcent mój własny, partykularny i interesowny.
Czasem biorę udział w konkursach z większym lub mniejszym powodzeniem (raczej z przewagą tego drugiego). Aktualnie biorę udział w konkursie propagującym ideę racjonalnego gospodarowania zasobami leśnymi. Jako odpowiedź na zadanie konkursowe stworzyłem prosty do wdrożenia projekt tarczy do zegarka. Można ją zastosować do różnych nazwijmy ro "zegarków reklamowych" - męskich, ściennych, unisex. Połączenie czasu i grafiki ukazującej zależność między latami potrzebnymi na wzrost drzewa/lasu i chwilą potrzebną na jego ścięcie dobrze wpisuje się właśnie w przedmiot jakim jest zegarek. Poniżej prezentuję projekt i nie proszę Was o oddawanie na niego głosów, bo nie temu służy blog ale po prostu dzielę się z Wami pomysłem.
Samo zaś tworzenie projektu nasunęło mi pomysł na dzisiejszy wpis o zegarku jako nośniku treści.
Pozdrawiam i do "poczytania" wkrótce - czekają przecież nowe zegarki, rozmowy i tematy.
Kliknij w obrazek aby powiększyć


Niektóre z zegarków pomalowanych przez ich właścicieli to wg. mnie prawdziwe działa sztuki. Przez moje ręce przewinęła się kiedyś przepięknie ozdobiona Pobieda, na tarczy której widniał widok okrętu wojennego i morskiego zachodu słońca. Mam nadzieję że zamieścimy jej zdjęcia, bo takiego egzemplarza nigdzie indziej nie spotkałem.
OdpowiedzUsuńJak zawsze fajny post. Można było się pokusić tutaj jeszcze o wpis o zegarkach Polskiego producenta jakim jest Chronos-art - Paweł ma tam wiele ciekawych pomysłów zarówno od strony tarczy jak i dekla. Serdecznie pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń