Slider

Chwila cierpliwości...

Zegarki ze złomu

Złomowiska od zawsze mnie fascynowały i ilekroć mogłem poszperać zawsze z takiej okazji korzystałem. Mogę w zasadzie powiedzieć, że na złomy uczęszczam od  dawien dawna i zdobywam istne skarby - stare narzędzia, maszyny, części wojskowe, skrzynie i skrzyneczki, żelastwo ze stali narzędziowej przydatne przy kilku moich domowej roboty tokarkach i obrabiarkach, no i oczywiście różne "przydasie".


Kiedy się pracuje, w biurze, w Warszawie jest o wiele ciężej, ale można z tego uczynić szybki wypad. Rankiem, zabierając buty na zmianę, węsząc pośród stert złomu i przemykając się pod wielkim dźwigiem z elektromagnesem. Zawsze można coś złowić. Trzeba tylko polować. 

Ponieważ docierają do mnie głosy co bardziej leniwych, że się rozpisuję to dziś będzie krótko, oto co znalazłem na wypadzie klilka dni temu.

Ps. oczywiście wszystko to ważyło i należało za to zapłacić. Za trzy nowiutkie zegary centralnie sterowane, sprawny stoper Agat (pęknięte szkiełko) oraz trochę innej drobnicy zapłaciłem całe 6 (słownie - sześć) złotych. Warto było?

Drobnica, kilka "skarbów", parę tabliczek znamionowych do których mam słabość.
Stoper musiałem wymontować z maszynerii z końca lat 60-tych, prawie bym go przeoczył
Taki mały smaczek - wskaźnik z wielkiego ekspresu do kawy, zdradza go napis brasilia
Najbardziej frapująca jest metalowa bardzo skomplikowana wewnątrz sprzączka/klamerka z napisem Nielsen - jakiś ciekawy patent
Na koniec rarytas - nowe, (NOS) zegary centralnie sterowane, prawdopodobnie z jakiegoś zakładu pracy. Wkrótce znów ożyją. Z poprzedniego rzutu mam już ich kilka i w moim mieszkaniu cykają to tu to tam.

3 komentarze :

  1. A dla mnie teksty są zdecydowanie za krótkie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawe! Wybrałbym się na złomowisko. Tylko potem nie wiem gdzie bym to wszystko trzymał.

    OdpowiedzUsuń