Moim rozmówcą jest człowiek na co dzień kojarzony z zaraźliwym uśmiechem, wysmakowanym muzycznym gustem i rozwianą kraciastą koszulą.
Nie dajmy się jednak zwieść pozorom. Pan Jacek Simiński z poznania jest więcej niż tylko miłośnikiem lotnictwa. Zawodowo tłumacz i specjalista od mediów współtwórca bloga Przytomny.pl, hobbystycznie blogger na blogu The Aviationist jest także stałym współpracownikiem magazynu Lotnictwo oraz fascynatem wszystkiego co lata. Jakby tego było mało ma słabość do zegarków, szczególnie tych lotniczych. I tu nasze drogi się krzyżują.
Kończąc wstęp – zapraszam Państwa na krótką rozmowę z Panem Jackiem Simińskim.
Panie Jacku, czym jest dla Pana zegarek?
Kiedyś był to dla mnie jedynie przedmiot użytkowy, do odmierzania czasu. Byłem młody, głupi i niedojrzały (śmiech). Obecnie dużo się zmieniło. Zegarek dla mnie nie tylko pokazuje czas. Po pierwsze jest to chyba jedyna biżuteria jaką może nosić mężczyzna. Po drugie może też pełnić poza wskazywaniem czasu inne funkcje, przydatne danej grupie zawodowej - na przykład pilotom czy nurkom. Ponadto - w moim skromnym mniemaniu - zegarek to także pewnego rodzaju zwierciadło osobowości, w myśl parafrazy „pokaż mi co masz na nadgarstku, a powiem Ci kim jesteś”. Nie oszukujmy się także - jest to pewnego rodzaju wyznacznik statusu, ale to wynika po części z poprzedniego zdania. Taka moja mała przykra obserwacja względem ostatniej poruszonej przeze mnie roli zegarka - niestety w Polsce pewne marki, np. Rolex, są kojarzone nieprawidłowo z nowo bogactwem i 'cwaniaczkami', nie zaś z prestiżem i dobrym smakiem. Choć z drugiej strony - może to kwestia pokoleniowa?
Skąd zatem fascynacja i zamiłowanie akurat do zegarków?
Zaczęło się niewinnie. Miałem w swoim życiu kilka zegarków. Te które pamiętam to plastikowe Casio jakie dostałem jako prezent komunijny, kolorowy plastikowy Swatch...te posiadałem jako mały dzieciak. Potem długi czas byłem tzw. telefonowcem - czyli zegarek zastępowała mi komórka. Na studiach zacząłem interesować się tematyką związaną z PR-em, szczególnie oglądając pracę tłumaczy ustnych (jestem absolwentem Wydziału Anglistyki UAM), oraz pisząc pracę magisterską o języku w mediach. A zegarek jest zwykle spójnym elementem wizerunku. Wcześniej, na drugim roku studiów, po raz pierwszy zakupiłem świadomie zegarek, był to tytanowy chronograf Fuji Time. Nic wyszukanego, najważniejsze było to, aby był lekki. W międzyczasie obejrzałem Casino Royale...z nowo-wykształconymi filtrami percepcyjnymi zobaczyłem Seamastera Planet Ocean...no i przepadłem. Choć taka prawdziwa sensu stricte fascynacja zaczęła się dopiero, gdy rodzice zaproponowali, żebym w ramach pamiątki z okazji ukończenia studiów i edukacji jako takiej zakupił sobie nowy czasomierz. Na 2 miesiące zanurzyłem się w forach internetowych i blogach o zegarkach, by podnieść swoją świadomość. Czara przelała się, gdy w czasie pracy na tegorocznym Suwałki Blues Festival jeden z technicznych pewnego brytyjskiego zespołu pokazał mi swojego Rolexa GMT Master z bezelem „pepsi”. Jedną z ostatnich takich wyprodukowanych sztuk. Wtedy całkowicie się zafascynowałem i zapragnąłem mieć jakąś unikalną część męskiej biżuterii na nadgarstku.
Gdyby miał Pan wyliczyć te najważniejsze cechy zegarków które się Panu podobają były by to?
Zegarek, szczególnie taki EDC musi posiadać jakieś cechy użytkowe poza podstawowym wskazywaniem czasu. Te cechy to np. wskazówka GMT czy chronograf. Ponadto każdy zegarek ma swoje zastosowanie. Nie wyobrażam sobie iść na cocktail party do ambasady z Breitlingiem Emergency na nadgarstku (choć nigdy na takim bankiecie nie byłem). Pewnych rzeczy po prostu robić nie wypada. Nadal jestem zwolennikiem klasycznego czarnego paska do garnituru. Stąd też uważam, że każdy facet powinien mieć kilka zegarków i świadomie dobierać je do stroju i okazji. Mówi się, że stereotypowy mężczyzna nie ma wyczucia stylu. Jestem chyba zaprzeczeniem tej tezy (śmiech).
Wspominał Pan podczas rozmów poprzedzających nasz mini "wywiad", że szczególnie interesują Pana zegarki o charakterze militarnym, a konkretnie lotniczym. Co w nich jest tak urzekającego?
Zegarek lotniczy to nie tylko przyrząd który wskazuje czas. Jest to także narzędzie, które pilotowi niejednokrotnie pomaga czy ratuje życie. Pewnych funkcjonalności zegarków lotniczych nie sposób przypisać do innych dziedzin.Slide-rule bezel, który notabene mimo iż przestarzały nadal jest przydatny, czy też kilka stref czasowych, a także timer - wszystkie te cechy to nieoceniona pomoc nawigacyjna, nawet w czasach GPS’ów i komputerów. Co w lotnikach mnie pociąga, to chyba ich związek z przestworzami. Niestety do Dęblina dostać się szans nie miałem, więc zegarek to mój prywatny kawałek nieba na nadgarstku.Slide-rule to chyba najciekawsza cecha zegarków lotniczych. Wywodzi się z kalkulatora lotniczego E6B, który pozwala na obliczanie różnych, przydatnych w samolocie wartości. W odróżnieniu od lunet na zegarkach nurkowych nie da się go niestety użyć (lub nie w tak czytelny sposób) jako timera do jajek. Można za to obliczać proporcje, pierwiastki kwadratowe, zużycie paliwa w trakcie lotu, dodawać, mnożyć, dzielić, przeliczać jednostki. A to tylko jeden prosty przyrząd!
Zatem jaki z zegarków określanych mianem tzw. „pilotów” byłby bezsprzecznym numerem jeden dla Pana, i czemu?
Oj, bardzo trudne pytanie. Mam taką swoją małą zegarkową wishlistę na której znajduje się kilkanaście różnych czasomierzy. Nie da się wybrać najlepszego. Jeśli miałbym wskazać jeden to chyba byłby to Breitling Emergency z uwagi na jego unikalne cechy ratujące pilota, który znalazł się na ziemi. Godnym uwagi jest także wspomniany wcześniej Rolex GMT Master, który był używany przecież przez pilotów linii PanAm. No i seria Skyhawk Citizena. Nie należy też zapominać o zegarkach z Rosji, np. Poljot Aviator MiG-29, z którym latają piloci zespołu akrobacyjnego Striżi. Zupełnie innym rodzajem czasomierza, nie do końca lotniczego jest taki, jaki nosimy do garnituru. Tutaj bardzo podobają mi się Gerlachy oraz Junkers Bauhaus czy Omega De Ville. Tyle marzeń, tak mało pieniędzy (śmiech).
Zegarki wojskowe, lotnicze są nierozerwalnie związane z postępem technicznym jakie niesie za sobą każdy kolejny konflikt zbrojny. Czy historia idzie u Pana w parze z zainteresowaniem zegarkami? Co było pierwsze?
Zdecydowanie pierwsza była historia lotnictwa, za mały byłem, żeby wiedzieć do czego służy zegarek. Fascynuję się lotnictwem odkąd mam 6 lat. Tata pokazał mi jakiś film dokumentalny o braciach Wright z TVP1. To był rok 1994 albo 1995. Później na Polsacie emitowano dokumenty Discovery Wings, takie jak Wings of the Red Star czy Strange Planes. Gdzie te czasy, gdy takie perełki można było zobaczyć w Polsacie! Wtedy się zaczęło i zawsze lotnictwo i historia były gdzieś obok. Taka pierwsza miłość. W trakcie studiów filologicznych łączyłem swoje prace naukowe z lotnictwem. Praca licencjacka dotyczyła nauczania języka angielskiego pilotów i kontrolerów lotu a magisterium pisałem o incydentach lotniczych Zimnej Wojny i ich obrazie w mediach amerykańskich. Naturalne było, że zegarki jakie będą mnie interesować, również muszą mieć lotniczy rodowód.
Jeśli idzie o postęp techniczny, mało kto wie, że wygląd i udogodnienia jakie mamy obecnie we współczesnych, nawet tych nie lotniczych zegarkach, miały swój początek właśnie w przestworzach. I tak - Cartier Santos był pierwszym zegarkiem stricte lotniczym, który jednocześnie był jednym z pierwszych czasomierzy 'na nadgarstek', nie kieszonkowych. Taki układ miał ułatwiać pilotowi sprawdzanie czasu w trakcie lotu. Zegarki RAFu z okresu I WŚ były pierwszymi z luminescencyjnymi wskazówkami.
Zegarek Longiness, którego używał Charles Lindbergh w trakcie swojego przelotu przez Atlantyk był pierwszym w którym zastosowano protoplastę obrotowego bezela. Zegarki B-Uhr, załóg bombowców Luftwaffe w czasie II WŚ, były pierwszymi, jakie - wtedy jeszcze manualnie - synchronizowano radiowo, kierując się sygnałami w słuchawkach. Zimnowojenne zegarki CWC używane przez pilotów RAFu jako pierwsze używały podświetlenia trytem...Te wszystkie cechy, które obecnie są powszechne w zegarkach cywilnych - wtedy były zarezerwowane wyłącznie dla pilotów.
Gratuluję wiedzy. Moglibyśmy rozmawiać i rozmawiać, jednak Rozmowy o Zegarkach muszą mieć pewne ramy, zbliżając się do końca - na co dzień na ręku najczęściej gości...
Póki co - i chyba nie zanosi się na szybkie zmiany - Citizen Promaster Super Skyhawk AT JY0080-62E.
W takim razie jeszcze chwila na wspomnienia- pamięta Pan swój pierwszy zegarek, a może jakiś szczególny zegarek od którego tak naprawdę zaczęła się przygoda z zegarkami?
Pierwszy zegarek jak wspomniałem to 'komunijne' Casio i Swatch. Swatch był tematycznie związany z kosmosem, więc był to pierwszy krok ku niebu. Na poważnie zaczęło się od chronografu Fuji, potem zacząłem powoli budować swoją zegarkową świadomość, najbardziej intensywnie w ostatnim czasie - z powodu zakupu zegarka, o którym za chwilę opowiem - przerzucając setki stron na forach internetowych czy w blogosferze. Tak znalazłem m. in. blog Z biegiem czasu. Zabawne jest, jak te pierwsze spotkania z dyskursem zegarkowym kształtują później opinie i gust na całe życie. Chyba trafiłem na dobre źródło informacji ;)
Miło to słyszeć, na koniec - dziś na blogu pokazujemy Pańskiego Citizena Promaster Super Skyhawk AT, kilka słów o nim - czemu ta marka i model, czy jest jakaś historia jego zakupu?
Historia jest taka, że ten zegarek ma być pamiątką z okazji zakończenia mojej edukacji. Tzn. tej formalnej, bo człowiek uczy się przecież całe życie. Odkładałem jakiś czas fundusze, trochę wsparli mnie rodzice i dziadkowie i wybrałem sobie wymarzony zegarek. Dlaczego akurat JY0080-62E? Otóż wyczytałem na jednym z zegarkowych forów, iż ten dokładnie model jest używany przez polskich pilotów samolotów Jastrząb w 31 BLT w Krzesinach. Faktycznie używany 'w boju i w powietrzu' zegarek, plus jego funkcjonalności w formie systemu Eco Drive, możliwości ustawienia kilku stref czasowych czy radiowa synchronizacja - które sprawiają, że mój Skyhawk jest praktycznie bezobsługowy - były głównymi cechami jakie przemawiały za jego wyborem.
Przyzwyczajenie i dobre wspomnienia kazały ponownie wybrać tytan jako materiał koperty. Niektórzy mogą powiedzieć, że zegarek jest „przegadżecony”. Inni, że nie-mechaniczny więc nie ma duszy. Na pierwsze stwierdzenie można odpowiedzieć, iż jest to zegarek przeznaczony dla bardzo wąskiej grupy odbiorców i ma poza rolą czasomierza być również użytecznym narzędziem w powietrzu. Drugi zarzut - cóż, czasy się zmieniają, Eco-Drive to taki nowoczesny 'automat'. Zasada działania inna, ale cel i ostateczny rezultat taki sam - bezobsługowość.
Wracając do pytania o postęp techniczny - myślę, że tak jak lotnictwo zmieniło się w ciągu ostatnich 110 lat od pierwszego lotu braci Wright tak zmieniły się też zegarki. Z racji, że lotnictwo jest tzw. cutting edge dzisiejszej technologii, i to tam sprawdza się najnowsze pomysły, zaraz po, lub na równi z technologią kosmiczną. Tak samo będzie moim zdaniem z lotniczymi czasomierzami.
Dziękuję za rozmowę i poświęcony czas. Mam wrażenie, że zawarliśmy w tej krótkiej rozmowie zdecydowanie za mało z tak ciekawego tematu jakim są czasomierze lotnicze. Jeśli się Pan zgodzi to z przyjemnością zapraszam częściej na bloga w formie specjalisty. Raz jeszcze bardzo dziękuję.
Dzięki uprzejmości p. Jacka poniżej kilka zdjęć, nie tylko domowych ale także z zapachem lotniczego paliwa w tle, zapraszam:
![]() |
Na początek katalogowe zdjęcie aby było wiadomo o czym mowa - Citizen Promaster Super Skyhawk AT
|
![]() |
Zegarek w oryginalnym pudełku. |
![]() |
Jedno z moich ulubionych zdjęć od p. Jacka. Widać tu że jest to kawał solidnego zegarka, pełne ogniwa bransolety, ergonomiczne wykończenie bezela poprawiające chwyt - taki tool watch.
|
![]() |
I ruszamy w teren, na ręku prezentuje się solidnie i męsko. |
![]() |
Zdjęcie które doskonale oddaje zapał i energię z jaką p. Jacek podchodzi do swoich pasji i zainteresowań, trudno się razem z nim pozytywnie nie uśmiechnąć.
|
Rzeczywiście, zegarki z serii Skyhawk od Citizena to przepiękne i solidne czasomierze. Myślę że każdy fan chciałby takiego posiadać, w tym i ja.
OdpowiedzUsuńArtur.